Ostatni dzień lutego, więc pora na podsumowanie miesiąca.
Zacznę nielakierowo. Holandia i mój facet zdecydowanie mają wpływ na moje wydatki ;-) Nigdy nie byłam zbieraczem niepotrzebnych gadżecików, zawsze wolałam zaoszczędzić na coś większego, np. egzotyczną wycieczkę. Teraz zaczynam się łamać pod wpływem tutejszych sklepów, pełnych pierdółek, czasem badziewnych, a czasem fajnych i śmiesznych. Mój facet ma do nich słabość, a robiąc zakupy razem - wiadomo jak to jest ;-). Np. wczoraj znalazłam miętówki - niby zwykłe cukierki za 1,99 euro, ale w jakim opakowaniu - metalowym pudełku ze zdjeciami królewskiej rodziny :) Właściwie tylko dlatego je kupiłam, bo akurat miętuso-żerna nie jestem. Przyda się na jakieś małe przedmioty :D
Wykończyłam też kilka kosmetyków, w tym krem Ziaja Ulga na dzień - niedrogi i dobry, zdecydowanie polubiłam go i jeszcze kiedyś kupię.
Drugim "denkiem" była woda perfumowana DKNY Women - świetny świeży zapach. Również kiedyś do niej wrócę.
Pożegnałam się z dwoma lakierami - czarnym Golden Rose oraz białym Sally Hansen. GR to mój ulubieniec do stempli i zużyłam go do dna. W buteleczce SH zostało jeszcze ok. 1/3, ale tak zgęstniał, że nie nadaje się do dalszego użytku. Również był to dobry lakier bazowy oraz do stempli, ale rozczarował na koniec.
Oczywiście nie obyło się bez zakupów :)
Najpierw Catrice C02 Veil of Vision z limitki VISIONary oraz Essence Where did I park my unicorn? z serii Hidden Stories - załapałam się na promocję 1+1 gratis oraz jakąś przecenę i w sumie za obydwa lakiery zapłaciłam nieco ponad 2 euro, czyli ok. 9 zł.
Nie zdarza mi się kupować tego samego lakieru 2 razy, ale zrobiłam wyjątek dla Revlon Chance Encounter - jest idealny do stempli, a stary egzemplarz powoli się kończy.
Następnie skusiłam się na nowość Sally Hansen Miracle Gel - akurat top coat był dodawany jako gratis, wybrałam Pink Tank, na zdjęciu wyszedł jak jasny czerwony, w rzeczywistości to dosyć mocno róż z czerwonymi tonami. Za tydzień jadę do Polski na kilka dni, więc mam nadzieję, że sprawdzi się :)
Na koniec odrobina luksusu...
Zamówiłam 2 lakiery ze strony hypnoticpolish.com i dostałam taką miłą paczuszkę:
A co w środku? Piękny miętowy Dance Legend Malibu - 591 Humaliwo oraz Smitten Polish - Ghosts of Christmas.
Nie był to tani zakup - wraz z przesyłką zapłaciłam prawie 25 euro, czyli 100 zł. Hypnotic Polish to firma w Holandii, więc czas przesyłki to 2-4 dni. Można znaleźć te lakiery taniej, np. w Stanach, ale wtedy czeka się ok. 3 tygodnie na paczkę no i przesyłka kosztuje znacznie więcej.
Kurier przyniósł paczkę, kiedy byliśmy w pracy. Tutaj jest zwyczaj, że jak adresata nie ma w domu, to zanosi się przesyłkę do sąsiadów. Tak też zrobił tenże pan (a może pani?), zostawił karteczkę, kto ma moje lakiery. Pukam do sąsiadów, a ich nie ma. Zaczęłam się niecierpliwić jak małe dziecko czekające na Mikołaja ;-) W końcu zobaczyłam, jak sąsiad podjeżdża, ale akurat gotowałam, więc nie mogłam do niego od razu iść. Na szczęście był tak miły, że sam przyniósł paczuszkę :)
Po kolacji nastąpiła chwila wahania, co ma pierwsze znaleźć się na moich pazurkach. Stanęło na Dance Legend. Uroczy mleczno-miętowy lakier z fioletowymi i zielonymi drobinkami. Do ładnego pokrycia musiałam użyć 3 warstw. Pędzelek niby wygodny, a jakoś zahaczyłam gdzie niegdzie o skórki. Lakier schnie niemal błyskawicznie. Cieszył moje oko 1,5 dnia, aż pojawił się odprysk... Po pracy - czyli 2 dobach noszenia było ich więcej. Kiepsko... Nawet nie zdążyłam zrobić zdjęć całym dłoniom. Zamieszczam tylko foto małego palca i próbnika (po lewej Malibu nałożone na białą bazę, po prawej - bez). Ach, i jeszcze zmywanie - masakra, lepiej nałożyć bazę peel-off.
To tyle w tym miesiącu. Jak już wspomniałam, wybieram się do ojczyzny. Oficjalnie to jadę wyrobić nowy paszport, ale tak sobie sprytnie zaplanowałam wyjazd, że zaliczę targi Beauty Forum w Warszawie :) Pewnie domyślacie się, jakie stanowiska przyciągną moją uwagę ;-)
Czy któraś z Was też planuje odwiedzić te targi?
Miłego weekendu!
Chetnei bym na targi sie wybrała ale do Warszawy mam daleko;(
OdpowiedzUsuńWyjątkowo na tych targach nie będę.
OdpowiedzUsuńA to kiszka z odpryskiem! Mam białą SH i choć świetnie kryje, to też mi odpryskuje.
OdpowiedzUsuńKuszą mnie te nowe lakiery SH :) wyglądają cudnie :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTen ostatni lakier bardzo mi się podoba, co do tych nowych lakierów SH fajne ale szkoda jak dla mnie na nie kasy, bo szybko nudzą mi się jedne pazury i po 2-3 dniach zmywam. Mietuski ciekawe... ja bardzo lubię :D
OdpowiedzUsuńNormalnie też szybko nudzi mi się jeden kolor ale mam nadzieję, że SH sprawdzi się np. podczas dłuzszych wyjazdów, kiedy nie ma czasu albo nie myśli się o malowaniu :)
UsuńHmmm. Nazwa lakieru essence po raz kolejny uświadomiła mi, kim chcę być z zawodu. Nazywaczem lakierów do paznokci.
OdpowiedzUsuńNazwa lakieru jest cudowna i niezależnie jaki kolor jest w środku, muszę mieć ten lakier =]
Haha, to byłaby przyjemna praca :) Czasem gry słówek są genialne :)
UsuńSally Hansen, White on też mi zgęstniał - ale zainwestowałam w rozcieńczalnik do lakierów i pomógł ;-)
OdpowiedzUsuńDance Legend wyglada cudownie :)
OdpowiedzUsuń