Pewnie większość z Was świętuje Wielkanoc z rodziną. U mnie tak się złożyło, że w tym roku nie pojechałam do Polski, tak więc siedzimy we dwójkę w domu, mój facet na dodatek chory w łóżku. Zero świątecznej atmosfery :( Ale za to mam chwilę, żeby pokazać Wam co pojawiło się u mnie w ostatnim miesiącu. Moja toaletka pęka w szwach, więc muszę pomyśleć o nowym miejscu dla kolekcji ;-) Póki co nowości siedzą w pudełku po ciasteczkach :)
Pierwszy dzień marca i od razu zakup ;-) Catrice Pure Blue z limitki Nude Purism. Później doszły 2 lakiery Essence Give me nude, baby! oraz Do you speak love?
Następnie wybrałam się na targi kosmetyczne w Warszawie. Od razu przyznam się, że zaszalałam - wyszłam z 19 nowymi buteleczkami :D
Najbardziej chciałam odwiedzić stoisko Zoya - zupełnie przez przypadek znalazłam je od razu :) Bardzo miła pani sprzedawczyni pokazała mi nowości, opowiadała nieco o firmie, doradzała. Z uśmiechem na ustach wzięłam 2 lakiery: Pixie Dust Chyna oraz Roxy. Gdyby były nieco tańsze na pewno skusiłabym się na więcej...
Na końcu hali było stoisko z różnymi przyborami do paznokci plus jakieś lakiery. Tam "upolowałam" Sally Hansen Trouble Maker za 10 zł. Dalej zahaczyłam o Mollon Pro - nie miałam jeszcze nic tej marki, więc wzięłam 2 lakiery po 5 zł - nr 103 i 124. Precision - nieznana mi do tej pory nazwa - spróbuję jasny niebieski On Cloud. Kiedy już miałam wychodzić zobaczyłam stoisko Italian Beauty, a tam kosz lakierów po 5 zł. Jako że mam słabość do włoskich rzeczy, sięgnęłam po ciekawy fiolet nr 54. A w domu odkryłam, że Italian Beauty to firma z Bydgoszczy :)
Po drodze był jeszcze Morgan Taylor i Color Club:
Chyba największą radochę miałam na stoisku Orly. Oprócz standardowej oferty, były 2 pojemniki z lakierami po 10 zł. Wygrzebałam 7 pięknych buteleczek: Dayglow, Stone Cold, After party, Androgynie, Sparkling garbage, Coachella Dweller oraz Miss Conduct.
Po targach nie kupowałam nic aż do ostatniego weekendu marca. W moim ulubionym outlecie w końcu zawitało Essie. Top Good to go chodził za mną od jakiegoś czasu. Znalazłam miniaturkę w zestawie z lakierem bazowym oraz ładną czerwienią Chinchilly. Ponieważ mam już taki odcień i wielkimi krokami zbliżają się pierwsze urodziny bloga, czas zaplanować jakieś rozdanie :)
To na tyle jeżeli chodzi o marcowe nowości. Pierwszy (i na razie planuję, że ostatni) tak obfity miesiąc. Androgynie Orly mogłyście oglądać tutaj. Reszta recenzji wkrótce :)
Wesołych świąt!
Ale cudowności ;)
OdpowiedzUsuńWESOŁYCH ŚWIĄT!
Wszystkie z chęcią bym przytuliła ^^ Czekam na zbliżenie Orly - Coachella Dweller :) Chyba, że jest już na blogu, a ja coś przeoczyłam?
OdpowiedzUsuńNie ,tego jeszcze nie używałam :)
UsuńNo to czekam na recenzję, bo kolor ma piękny ♥
UsuńJakie cudne lakiery! Te z Orly mnie ciekawią, bo nigdy nie miałam nic z tej firmy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję, WESOŁYCH ŚWIĄT :*
Same wspaniałości :)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt ;*
Piękne Orliki i to za taką cenę!
OdpowiedzUsuńO Jezu ile cudowności:)))ale jak ja bym przyszła na raz z 19 lakierami w torebce to mój mąż chyba dostałby zawału:)
OdpowiedzUsuńpowiem Ci że ja wróciłam ze świat bardziej zmęczona niż pojechałam, więc mi by się marzyły takie święta tylko we dwoje we własnym mieszkanku mm. Ładnie się obkupiłaś :)
OdpowiedzUsuń