wtorek, 31 marca 2015

OPI Better be blue

Dzisiejszy post jest dedykowany Jagodowej oraz Terii - dziewczyny były ciekawe, jak wygląda tytułowy OPI. Szczerze przyznam, że ja też :)
Patrząc na buteleczkę ma się wrażenie, że w niebieskiej bazie zatopiony jest holograficzny brokat.






Rzeczywiście, baza jest niebieska, ale kolor jest mocno rozwodniony, tak że na paznokciach wygląda niemal przeźroczyście (nie obędzie się bez lakieru bazowego). To mocno mnie zaskoczyło. Jednak nie można odmówić mu uroku - wygląda bardzo delikatnie, a brokat ładnie odbija światło.
Co by tu więcej napisać - na moich paznokciach widzicie 2 warstwy OPI na białym marmurku Lemaxa. Lakier schnie szybciutko i jest delikatnie chropowaty, ale o nic nie zahacza. Niestety, po 2 dniach pojawiły się odpryski.

W świetle dziennym prezentuje się tak:



A tak z lampą błyskową:


P. S. Moje skórki przechodzą chyba "przesilenie wiosenne" - nie mogę ich opanować ;-)

sobota, 28 marca 2015

Brudna robota, czyli water marble

To już ostatni tydzień projektu u Sabi. Tym razem trzeba było wykonać zdobienie metodą "water marble". Tytuł "Brudna robota" jest jak najbardziej na miejscu - wie to każda kobieta, która chociaż raz spróbowała ;-) Niektóre dziewczyny robią naklejki, dzięki czemu jest o wiele mniej czyszczenia skórek. Ja również odeszłam dziś od tradycyjnego water marble - czyli maczania palców w wodzie z lakierem. Zobaczcie co mi wyszło:












Użyłam 3 lakierów Calvin Klein - Red Red, Silverstreak i Black.

Naklejki z water marble robiłam pierwszy raz. Czego się nauczyłam? Przede wszystkim lakier na wodzie musi bardzo dobrze wyschnąć (można go zostawić nawet na godzinę). Naklejki z WM są bardzo cienkie i łatwo je naderwać. Po nałożeniu wzoru na paznokieć i pomalowaniu bezbarwnym lakierem, naklejka kurczy się - nie wiem, czy to wina topu, czy tak jest zawsze.

Jakie są Wasze doświadczenia z tą metodą? Lubicie, czy do szału doprowadza Was czyszczenie skórek?

czwartek, 26 marca 2015

Bourjois

Witajcie,

Zacznę od tego, że należy zawsze mieć zadbane dłonie, bo nie znacie dnia ani godziny! W ciągu ostatnich 3 tygodni zostałam 2 razy pocałowana w rękę. Myślałam, że to staromodny i nieco zapomniany zwyczaj, a okazuje się, że jednak nie :D Osobiście wolałabym, żeby przeszedł do historii, zawsze dziwnie (i niestety niezbyt przyjemnie) czuję się w takiej sytuacji.

W tym tygodniu nosiłam cudny lakier Bourjois nr 17. Jego kolor w buteleczce określiłabym jako ciemny róż - mocno dojrzałą malinę, ale na paznokciach wyglądał bardziej na ciemną czerwień. Pędzelek ma dziwny - włosie jest krótkie i ścięte ukośnie, przez co czasem udało mi się ułożyć go w idealnej pozycji i równiutko pomalować pazury, a czasem zahaczyłam o skórki. Jedna warstwa dała bardzo dobry efekt, jednak profilaktycznie dodałam drugą. Lakier schnie w miarę szybko, ma piękny połysk i okazał się trwały - dopiero piątego dnia zauważyłam pierwsze malutkie odpryski. Dorwałam go na przecenie - zapłaciłam 3 euro, czyli ok. 12 zł. Jestem z niego bardzo zadowolona :)








sobota, 21 marca 2015

Na bogato :)

Ze wstydem przyznaję, że opuściłam aż 3 tygodnie projektu u Sabi. Na ten też nie przygotowałam niczego nadzwyczajnego, ale skoro już zmalowałam to pokażę :)
Generalnie nie noszę biżuterii, więc bogate ozdoby na paznokciach tym bardziej mnie nie przekonują. Ale ok - czasem warto spróbować.

Do zdobienia użyłam lakierów Orly, upolowanych na targach w Warszawie.
Na środkowym palcu znajduje się Dayglow - biały, ale nie czysty biały, delikatnie kremowy. Na pozostałych paznokciach osławiony Androgynie. Już wiem skąd zachwyt nad tym lakierem :) Jest bajeczny. W czarnej (choć chwilami miałam wrażenie, że jednak bardzo ciemnej brązowej) bazie znajduje się mnóstwo złotych (głównie) drobinek oraz trochę kolorowych heksów. Ma przepiękny szklany połysk. Jako oczko mojej "biżuterii" użyłam Sparkling garbage - zielony holograficzny, również przypadł mi do gustu.
Początkowo wokół kropli Sparkling garbage nałożyłam srebrne i niebieskie cyrkonie. Wyszło trochę kiczowato. Postanowiłam spróbować z czarnymi i według mnie wygląda o niebo lepiej. Która wersja bardziej przypadła Wam do gustu?










wtorek, 17 marca 2015

Wiosenny Park Avenue

Kolejny lakier, który przeleżał swoje w szufladzie :) Będąc we wrześniu na południu Belgii kupiłam 2 lakiery Park Avenue - pierwszy pokazałam tutaj, dziś czas na bardzo delikatną miętkę.
Przed Wami: Park Avenue Mint Color Crush.





W bardzo rozbielonym miętowym lakierze znajdują się 2 rodzaje drobinek: maleńkie niczym zmielony pieprz oraz nieco większe heksy. Bardzo ładnie wygląda, łatwo się nakłada, mimo że jest dosyć rzadki, to daje się ujarzmić i nie spływa na skórki. Schnie przeciętnie i ma przyzwoity połysk. Na zdjęciach widzicie jedną warstwę. O ile na fioletowym lakierze porobiły się bąbelki, to na tym niczego takiego nie zauważyłam.
Gdyby moja kolekcja liczyła 5 lakierów, to ten byłby w użyciu przez całą wiosnę, ale jak wiecie - kolorowych buteleczek mam nieco więcej...no dobra - sporo więcej, więc kiedy nałożę go ponownie pozostanie na razie zagadką :D Natomiast nie zmienia to faktu, że oceniam go bardzo dobrze.

Nie wiem, jak u Was, ale u mnie był dziś piękny wiosenny dzień i po powrocie z pracy zdążyłam zrobić fotki w ostatnich promieniach słońca :)




czwartek, 12 marca 2015

Smitten Polish - Ghosts of Christmas

Wiem, wiem, wiosna zbliża się wielkimi krokami, a ja wyskakuję z Bożonarodzeniowym lakierem :D 
Skusiłam się na ręcznie robiony Smitten - Ghosts of Christmas - kolor to ciemna głęboka czerwień z nieco jaśniejszymi drobinkami. Przypomina mi nieco mojego ulubieńca - Essie Toggle to the top.
Emalia jest dosyć gęsta i trzeba nakładać ją szybkimi ruchami, poprawki mogą skończyć się "dziurami". Do pełnego krycia potrzeba dwóch średnich warstw. Czas schnięcia jest zadziwiający - ledwie skończyłam malować paznokcie, a one były już suche. 
Na swatchach lakier prezentował się pięknie ze szklistym połyskiem, a u mnie nie było już tak super - wykończenie lekko piaskowe, bardziej zbliżone do satyny.






Na wierzch położyłam więc bezbarwny lakier KIKO i od razu zobaczyłam różnicę. Co tu dużo pisać - po prostu WOW! Uwielbiam efekt końcowy.




środa, 11 marca 2015

Sally Hansen Miracle Gel - cz. II

Ponosiłam nowość Sally Hansen kilka dni i dziś przychodzę z moją subiektywną oceną tego lakieru.
Jesteście ciekawe jak spisał się u mnie?
Paznokcie pomalowałam we wtorek wieczorem. Lakier ładnie błyszczał, nie wycierał się (chociaż poza drobnym codziennym ogarnięciem domu nie robiłam nic, co mogłoby go zniszczyć), ale już w sobotę rano zauważyłam drobny odprysk na kciuku.




W świetle lampy reszta paznokci wyglądała jeszcze w miarę ładnie, ale już pod światło widziałam mini-pęknięcia, tzw. pajączki.



W poniedziałek rano uznałam, że czas pożegnać się z tym manikurem - lakier zaczął tracić swój blask, końcówki wytarły się, a i odrost paznokci nie wyglądał estetycznie (całości obrazu nędzy i rozpaczy dopełniły suche skórki).


Generalnie nie jest to zły lakier, ale jednak spodziewałam się lepszego efektu. Trwałość 6 dni niestety rozczarowuje przy drogim lakierze, który jest reklamowany jako alternatywa dla manicure wykonywanego przy pomocy lampy UV, głównie w salonach kosmetycznych.
Największym plusem Miracle Gel jest według mnie czas schnięcia - nawet jeżeli spieszymy się, możemy szybko pomalować pazurki i od razu zająć się innymi sprawami.


czwartek, 5 marca 2015

Sally Hansen Miracle Gel - Pink Tank

Zazwyczaj często zmieniam kolor na paznokciach, więc nie bardzo paliłam się na lakiery, które mają wytrzymywać do 2 tygodni. Czasem jednak są sytuacje, kiedy mogą się przydać :) W tym tygodniu miałam sajgon w pracy, nawet nadgodziny zrobiłam i wieczorem po prostu padałam. Poza tym jutro zaczynam króciutki urlop i nie chciałabym martwić się paznokciami. Dlatego wypróbowałam nowość od Sally Hansen. Producent zapewnia, że lakier-żel może wytrzymać nawet do 2 tygodni, a do jego aplikacji nie jest potrzebna lampa UV.
Teraz kilka słów o samym "różowym czołgu" (nie wiem, co autor nazwy miał na myśli, ale brzmi dziwnie).
Należy nałożyć 2 cienkie warstwy kolorowego lakieru. Pędzelek jest z rodzaju tych puchatych, nieco podobny do Catrice - dla mnie bardzo wygodny, bez problemu pomalowałam pazurki. Żel wysycha szybciutko. Następnie pokrywa się go bezbarwnym topem, który nadaje mocny połysk i utwardza kolor. Również jest suchy w mig.
Znów walczyłam z odpowiednim sfotografowaniem barwy - w rzeczywistości jest ona czerwono-różowa, malinowa. Mimo że dosyć intensywna, to bardzo przyjemna :)
Cena - ok. 34 zł za jedną buteleczkę, czyli 68 zł za komplet. Według mnie drogo. Nie wiem, jak w Polsce, ale w Holandii często są promocje, gdzie 2 lakiery są w cenie 1. Swój też tak upolowałam.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, chociaż... następnego dnia w świetle dziennym zauważyłam, że top nie rozprowadził się równo - mam wrażenie jakbym nałożyła go za mało. Nie jest to jakiś duży minus - patrząc z normalnej odległości (30 cm i więcej) nie rzuca się to w oczy, ale wiadomo - lakieromaniaczka ogląda swoje paznokcie z lupą i pod każdym możliwym kątem ;-)
Po dwóch dniach noszenia - wszystko jest w porządku. Jaki będzie wynik testu wytrzymałości - dam Wam znać za tydzień :)