Zazwyczaj często zmieniam kolor na paznokciach, więc nie bardzo paliłam się na lakiery, które mają wytrzymywać do 2 tygodni. Czasem jednak są sytuacje, kiedy mogą się przydać :) W tym tygodniu miałam sajgon w pracy, nawet nadgodziny zrobiłam i wieczorem po prostu padałam. Poza tym jutro zaczynam króciutki urlop i nie chciałabym martwić się paznokciami. Dlatego wypróbowałam nowość od Sally Hansen. Producent zapewnia, że lakier-żel może wytrzymać nawet do 2 tygodni, a do jego aplikacji nie jest potrzebna lampa UV.
Teraz kilka słów o samym "różowym czołgu" (nie wiem, co autor nazwy miał na myśli, ale brzmi dziwnie).
Należy nałożyć 2 cienkie warstwy kolorowego lakieru. Pędzelek jest z rodzaju tych puchatych, nieco podobny do Catrice - dla mnie bardzo wygodny, bez problemu pomalowałam pazurki. Żel wysycha szybciutko. Następnie pokrywa się go bezbarwnym topem, który nadaje mocny połysk i utwardza kolor. Również jest suchy w mig.
Znów walczyłam z odpowiednim sfotografowaniem barwy - w rzeczywistości jest ona czerwono-różowa, malinowa. Mimo że dosyć intensywna, to bardzo przyjemna :)
Cena - ok. 34 zł za jedną buteleczkę, czyli 68 zł za komplet. Według mnie drogo. Nie wiem, jak w Polsce, ale w Holandii często są promocje, gdzie 2 lakiery są w cenie 1. Swój też tak upolowałam.
Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne, chociaż... następnego dnia w świetle dziennym zauważyłam, że top nie rozprowadził się równo - mam wrażenie jakbym nałożyła go za mało. Nie jest to jakiś duży minus - patrząc z normalnej odległości (30 cm i więcej) nie rzuca się to w oczy, ale wiadomo - lakieromaniaczka ogląda swoje paznokcie z lupą i pod każdym możliwym kątem ;-)
Po dwóch dniach noszenia - wszystko jest w porządku. Jaki będzie wynik testu wytrzymałości - dam Wam znać za tydzień :)