wtorek, 26 sierpnia 2014

Gradient

Dziś coś bardzo dobrze znanego w blogosferze - gradient.
Na moich paznokciach jest to właściwie premiera - wcześniej próbowałam ze 2 razy, ale efekt był opłakany i wymagał natychmiastowego zmycia. Tym razem wyszło w miarę, więc pokażę :)
Mam nadzieję, że wybaczycie niedociągnięcia - muszę jeszcze poćwiczyć ;-)

Zaczęłam od pomalowania paznokci pomarańczowym KIKO (pokazanym tutaj). Następnie gąbeczką nałożyłam jasny czerwony, również KIKO i ciemny czerwony BeYu (opisanym tutaj). Potem dołożyłam stemple, całość pociągnęłam topem Essence. I tu ZONK - top rozmazał wzorki i patrząc z bliska niezbyt estetycznie to wygląda :( Z większej odległości jest ładnie, wyraźnie widać gradient.
Tak wygląda efekt końcowy:







piątek, 22 sierpnia 2014

Black is back

Witajcie,

Dziś wcześniej zaczęłam weekend, bo w pracy padł serwer :)
Pewne rzeczy trzeba będzie nadrobić w poniedziałek, ale tragedii nie ma.

Tym razem przychodzę do Was z czarnym lakierem Calvin Klein o nazwie po prostu Black. Marka kojarzy mi się głównie z drogimi ubraniami. Okazuje się, że mają spory wybór kolorowych kosmetyków. Ja swoje kupowałam w sklepie, który działa trochę jak outlet i ceny były przystępne. Za lakiery zapłaciłam 4 euro/szt., czyli ok. 16 zł, za pomadkę do ust 3 albo 4 euro. Były też cienie do powiek, róże, pudry w kamieniu, ale akurat te rzeczy mnie nie zainteresowały.
Co mogę powiedzieć o tym lakierze?
Jest dosyć rzadki i trzeba uważać, żeby nie zalać skórek. Dzięki cienkiemu pędzelkowi jakoś sobie poradziłam ;-) Pierwsza wartwa zostawia trochę prześwitów, po drugiej paznokcie wyglądają ładnie. Bardzo dobry czas schnięcie - 20 minut i już można coś robić. Lakier ma świetny połysk - jak po nałożeniu lakieru bezbarwnego. Trwałość do idealnych nie należy, ale nie jest źle - u mnie jest to ok. 3 dni. Akurat dla mnie to nie problem, bo zmieniam kolor na pazurkach co 2-4 dni.

Jako nastolatka słuchałam ciężkiej muzyki i ubierałam się na czarno, lakiery w tym kolorze też nie były mi obce :) Powiem Wam, że z przyjemnością wróciłam do czarnych paznokci. 
Żeby nie było tam mrocznie, tym razem pomalowałam środkowy pazur na biało Sally Hansen White On (tak na marginesie - nie podzielam entuzjazmu innych blogerek na temat tego lakieru - u mnie wyglada jak kiepskiej jakości korektor), a na koniec dodałam wodną naklejkę-listek od Pretty Born Store. Jest to moje pierwsze podejście do tych ozdób i przyznaję, że nakładanie ich jest łatwe i przyjemne :) Wprawdzie po dokładnym przyjrzeniu się można zauważyć 3 maleńkie bąbelki, ale nie jest to jakiś wielki problem.

Tyle pisania, czas na pokazanie manicure:













wtorek, 19 sierpnia 2014

Blue Jeaned - Essence

Dziś na moich pazurkach piaskowy lakier Essence blue-jeaned.
Rzeczywiście kolor jest iście dżinsowy.
Lakier nakłada się w miarę łatwo, nie rozlewa się na skórki, 2 warstwy to optimum, szybciutko schnie. Pędzelek jest nieco węższy niż w standardowych Essence. Faktura jest lekko chropowata - lubię takie wykończenie.
Myślę, że jest to dobry wybór dla osób, które chcą "odpocząć" od zwykłych lakierów, ale z drugiej strony nie szaleć za bardzo.

Kilka fotek - zarówno z lampą, jak i na zewnątrz w naturalnym świetle:






poniedziałek, 18 sierpnia 2014

***WYPRZEDAŻ***

Przyszedł czas ma porządki w mojej kolekcji - mam sporo lakierów w niemal identycznych odcieniach, inne nie przypadły mi do gustu. Wszystkie nadają się do użytku, więc mam nadzieję, że komuś posłużą, zamiast zalegać u mnie w szafce ;-)



 Szczegóły znajdziecie tutaj.

Zapraszam!

niedziela, 17 sierpnia 2014

Zabawa w kolory (+) - niebieski

Witajcie!

Kilka dni temu dostałam zaproszenie do zabawy od Patrycji z Inspiracje-pazurkowe.blogspot.com.
W wielkim skrócie: zabawa polega na pomalowaniu paznokci na dany kolor oraz dobraniu jakiegoś przedmiotu w tym samym kolorze. Po szczegóły zajrzyjcie na bloga Patrycji.
Moje zdolności manualne są - delikatnie mówiąc - kiepskie, więc nie porywam się na konkursy typu malowanie pejzażu na paznokciach, a powyższa zabawa wydała mi się ciekawa i postanowiłam wziąć udział.

Dziś pierwszy wpis - kolorem przewodnim jest niebieski. Lubię go, mam kilka lakierów w różnych odcieniach, więc do dzieła!
Zamierzenie było inne, a co wyszło - same zobaczcie.
Najpierw pomalowałam paznokcie jaśniejszym odcieniem Golden Rose - numer 68. Lakier troszkę mnie zaskoczył, bo po dwóch warstwach wciąż widziałam nierówności. Dałam trzecią wartwę i już było ładnie :) Na szczęście emalia szybko wyschła.


Przedmiotem, który wybrałam jest świecznik:


W międzyczasie zauważyłam na firance ważkę. Długo walczyłam, żeby poleciała do ogródka, ale była uparta ;-) Posadziłam ją na klamce, wzięłam aparat i pstryknęłam fotkę - nie jest ostra, ale dobrze widać, że pasek na ogonku jest identyczny jak mój lakier :)


Jak już nieproszony gość poleciał, to wzięłam się za malowanie wzorka. I tu zaczęły się schody - coś mi się rozmazało, coś wyszło nierówno, itp. Zmyłam nieudane malunki i zrobiłam coś łatwiejszego - french. 
Do malowania końcówek użyłam ciemniejszego niebieskiego również Golden Rose - numer 49.
Kolory przedzieliłam srebrną tasiemką do zdobień.
Oto efekt końcowy:






wtorek, 12 sierpnia 2014

KIKO again ;-)

Wczoraj miałam ciężki dzień w pracy i to chyba przełożyło się na wybór kolejnego lakieru - wyciągnęłam z szuflady oliwkowy KIKO nr 346 Olive Drab.
Podejrzewam, że ten dosyć smutny (może nawet ponury) kolor nie przypadnie do gustu wielu osobom - jest dosyć specyficzny, ale ja czuję się w nim bardzo dobrze :)
Jest właściwie pierwszy lakier tej marki, który kupiłam. Było to ponad 2 lata temu, w tym czasie buteleczka wiele przeszła (np. otwarta wpadła mi do miseczki podczas robienia water marble), a nadal trzyma się idealnie. KIKO jak to KIKO - ma doskonałą konsystencję (odrobinę gęściejszą niż normalnie - może to sprawka jego wieku) i ładnie rozprowadza się po płytce. Ten egzemplarz kryje już przy pierwszej warstwie, ale ja jak zwykle dałam też drugą. Schnie szybciutko, rano nie miałam żadnych niespodzianek w postaci odgnieceń :)

O tej firmie pisałam już nie raz, więc nie będę wszystkiego powtarzać.

Na koniec dodałam "guziczki" - sześciokąty zatopione w żelowej bazie od Essence - 23 million dollar baby. Nie wiem, czy tak ma być, ale mój egzemplarz jest glutowaty i nałożenie topu pędzelkiem zakończyło się niepowodzeniem. Dlatego wzięłam sondę i przenosiłam drobinki z pędzelka na paznokcie pojedynczo.

Zapraszam do obejrzenia zdjęć i ocenienia.
Acha, ta mała ranka na palcu serdecznym powstała przy nieostrożnym otwieraniu blokady roweru...







niedziela, 10 sierpnia 2014

OPI Fly

Witam Was w ten niedzielny poranek.
Obudziłam się już przed 8 rano, kiedy mój facet szykował się do pracy. Wstałam na chwilę, porozmawialiśmy i już miałam wracać do łóżka, ale okazało się, że zamiast deszczu, burzy i ogólnie końca świata, wyszło słońce. Szkoda marnować dnia na spanie ;-) Zjadłam małe śniadanie i wsiadłam na rower. Mając na uwadze pesymistyczną prognozę pojeździłam tylko godzinkę po okolicy. Muszę przyznać, że chętnie jeżdżę rowerem, a słynne holenderskie ścieżki jeszcze bardziej do tego zachęcają. Tylko ta tutejsza pogoda - chyba jeszcze gorsza od angielskiej ;-)
Jeszcze a propos jazdy na rowerze - w czwartek połączyłam przyjemne z pożytecznym - czyli wizytę w moim ulubionym sklepie i spalenie kilku kalorii :) Zazwyczaj biorę samochód, ale tym razem stwierdziłam, że 4km do sąsiednej miejscowości to nie tragedia i pojechałam rowerem. Z czym wróciłam? Z dwoma lakierami OPI i jednym Rimmel :)

Dziś prezentuję turkusowy OPI Fly (nr N14).
Już w jednym z postów wspomniałam, że miniaturki OPI nie przypadły mi do gustu - jak dla mnie pędzelek był za krótki i niewygodny. Tym razem mam pełnowymiarową buteleczkę - 15 ml. Pędzelek jest długi, gruby i równo ścięty. Dla mnie odrobinę za gruby. Lakier jest rzadki, trzeba uważać, żeby nie zalać skórek, ale jakoś mi się to udało. Do ładnego krycia potrzeba dwóch warstw. Plusem tego lakieru jest niemal błyskawiczny czas schnięcia.
Pomalowałam paznokcie wczoraj wieczorem, ok. 3 godz. przed pójściem spać, więc wydawałoby się, że nic nie powinno się stać. Niestety, rano odkryłam brzydkie bąbelki na kciuku i niewielkie odgniecenia na 2 innych paznokciach. To drugie udało mi się zniwelować topem matującym, kciuk musi zostać zmyty i pomalowany raz jeszcze.
Kolor jest ładny i na pewno widoczny z daleka :) Bardziej spodobał mi się zmatowiony.

Oto kilka zdjęć OPI-ka.
Na pierwszych fotkach widać oliwkę, bo miałam przesuszone skórki.











środa, 6 sierpnia 2014

Rimmel Pro 290

Moja sympatia dla jasnych różowych lakierów ma się dobrze :)
Właśnie sobie uświadomiłam, że będzie to 3 taki post.

Dziś przed Wami Rimmel Pro numer 290 Pastel Perfection - delikatny przybrudzony róż. 
Konsystencja jest idealnie kremowa, pędzelek szeroki, więc lakier łatwo nakłada się na płytkę paznokci. Schnie w przyzwoitym czasie (można obejrzeć jeden krótki serial i wrócić do domowych obowiązków z suchymi pazurkami). Jak to bywa z takimi kolorami - nie jest kryjący w 100% - przy dwóch warstwach widać jasne końcówki, ale powierzchnia ładnie błyszczy. Producent zapewnia trwałość do 10 dni. Hmmm, chyba tylko w przypadku kobitek, które leżą i pachną ;-) U mnie lakier wytrzymuje 3-4 dni. W regularnej sprzedaży kosztuje ok. 16 zł, ale czasem można trafić na promocję i zdobyć Rimmelki już za 8 zł.
Moja końcowa opinia? Zdecydowanie polecam :)

Na moim laptopie lakier wygląda na beżowy. W dzisiejszy pochmurny deszczowy dzień zaczęłam przyglądać się zawartości buteleczki i mam wątpliwości jaki to kolor. Wczoraj w słońcu wyglądał bardziej na róż... Zapytałam mojego faceta, jaki to według niego kolor. Obejrzał lakier z każdej strony i stwierdził, że żaden z tych dwóch, ale też nie wie, co to jest :D No więc ja zostanę przy brudnym beżowym różu ;-)




Mamy dodatek w postaci holograficznego topu IsaDora nr 877 Funky Sapphire.


Na koniec zestawienie wszystkich 3 różowych lakierów opisanych na blogu (zobacz tu i tu).


wtorek, 5 sierpnia 2014

Mokry piasek - HEMA nr 04

Ten lakier czekał na swoją kolej rok. I chyba co najmniej drugie tyle minie aż wyciągnę go z szuflady drugi raz...
Kolor jest piękny - brąz w odcieniu mokrego piasku z shimmerem. Konsystencja jest gęsta, ale w miarę bezproblemowa. Pędzelek ładnie rozprowadza lakier po płytce, jednak lepiej to robić zdecydowanymi ruchami. Właściwie jedna warstwa wystarczy, ale ja dałam profilaktycznie drugą. I tu zaczęły się schody - schnięcie to zdecydowany minus. Musiałam poratować się topem przyspieszającym wysychanie. O ile dobrze pamiętam to te lakiery kosztują 2,49 euro - ok. 10 zł.

Powyższy opis sugeruje, że lakier nie należy do najgorszych. Dlaczego więc nieprędko sięgnę po niego kolejny raz?
Wyjątkowo źle czułam się w takim kolorze na paznokciach. Zdecydowanie nie jest on dobry dla mojej karnacji.

Zrobiłam kilka zdjęć i lakier musiał zniknąć z moich pazurków.
Przed Wami holenderska marka HEMA - egzemplarz Diamond nr 04.









sobota, 2 sierpnia 2014

List na paznokciach

Od czwartku mam na paznokciach piękny czerwony lakier BeYu nr 154
Na urodziny dostałam od koleżanek karty podarunkowe Douglasa, które spożytkowałam głównie na lakiery. O ile miniaturki OPI nie przypadły mi do gustu, to Be Yu okazał się bardzo dobrym lakierem. Nie jest tani - 6,75 euro za 8 ml, ale zdecydowanie jest wart swojej ceny. Producent twierdzi, że jest trwały - póki co zgadzam się - po 2 dniach nie widzę nawet drobnego starcia. Pędzelek jest wygodny i precyzyjnie nim się maluje. Konsystencja przyjemna, nie za rzadka, nie za gęsta. No i ten kolor - uwielbiam ciemnoczerwone lakiery.

Żeby coś urozmaicić dorzuciłam wzorek z płytki Mo You - tym razem nr 2 z serii Scholar. Plan był nieco inny - chciałam odbić na środkowym palcu pióro, ale mam za małe (za wąskie) pazurki. Żałuję bardzo, bo podobają mi się wzorki z tej płytki (szczególnie wspomniane pióro, otwarta książka oraz maszyna do pisania), ale nic na to nie poradzę :( Chociaż to, co zrobiłam też mi się podoba - drobniutki tekst po łacinie wygląda elegancko.
Dodam jeszcze, że do stempli użyłam czarnego lakieru Golden Rose nr 106 (do zdobień, z cieniutkim pędzelkiem).
Zapraszam do obejrzenia zdjęć i oceny, jak Wam się podoba.