środa, 11 marca 2015

Sally Hansen Miracle Gel - cz. II

Ponosiłam nowość Sally Hansen kilka dni i dziś przychodzę z moją subiektywną oceną tego lakieru.
Jesteście ciekawe jak spisał się u mnie?
Paznokcie pomalowałam we wtorek wieczorem. Lakier ładnie błyszczał, nie wycierał się (chociaż poza drobnym codziennym ogarnięciem domu nie robiłam nic, co mogłoby go zniszczyć), ale już w sobotę rano zauważyłam drobny odprysk na kciuku.




W świetle lampy reszta paznokci wyglądała jeszcze w miarę ładnie, ale już pod światło widziałam mini-pęknięcia, tzw. pajączki.



W poniedziałek rano uznałam, że czas pożegnać się z tym manikurem - lakier zaczął tracić swój blask, końcówki wytarły się, a i odrost paznokci nie wyglądał estetycznie (całości obrazu nędzy i rozpaczy dopełniły suche skórki).


Generalnie nie jest to zły lakier, ale jednak spodziewałam się lepszego efektu. Trwałość 6 dni niestety rozczarowuje przy drogim lakierze, który jest reklamowany jako alternatywa dla manicure wykonywanego przy pomocy lampy UV, głównie w salonach kosmetycznych.
Największym plusem Miracle Gel jest według mnie czas schnięcia - nawet jeżeli spieszymy się, możemy szybko pomalować pazurki i od razu zająć się innymi sprawami.


7 komentarzy:

  1. ja się jeszcze nie skusiłam bo wolę hybrydę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładny kolor, szkoda że lakier nie dorota Twoim oczekiwanią;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładny kolor, szkoda że lakier nie dorota Twoim oczekiwanią;*

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie te lakiery nie za bardzo chciały schnąć, a co do trwałości to na moich paznokciach nawet najgorszy lakier trzyma się tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolor świetny; na mnie lakiery kiepsko się trzymają, więc ten pewnie przetrwałby max 3 dni ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolor świetny; na mnie lakiery kiepsko się trzymają, więc ten pewnie przetrwałby max 3 dni ;)

    OdpowiedzUsuń