wtorek, 1 lipca 2014

Ale kolor od Alle Paznokcie

Prawie rok temu zakupiłam na Allegro 2 lakiery Alle Paznokcie.
Co do jednego mam bardzo mieszane uczucia. Mowa tu o numerze 56 - zielonkawym, wpadającym w żółty z różnymi drobinkami. W butelce bardzo mi się podoba, a na paznokciach wygląda nieciekawie - nie jest to kolor dla mojej karnacji. Podchodziłam do niego już kilka razy i zawsze zmywałam tego samego albo następnego dnia.
 
Polubiłam ten lakier za dobrą konsystencję (nie za gęsta, nie za rzadka) i wygodny pędzelek. Problem pojawia się przy zmywaniu. Przyczepić się mogę także do "łowienia" tych wszystkich drobinek - nie zawsze nabierają się na pędzelek, więc ja dokłam je na paznokcie za pomocą wykałaczki. Jak widać na zdjęciu te największe osiadły na ściankach butelki.
 
Jak wspomniałam - zmywanie jest uciążliwe, więc zaopatrzyłam się w bazę Peel off IsaDory . Użyłam jej pierwszy raz i mogę powiedzieć, że działa. Kiedy chciałam usunąć lakier, tylko lekko podważyłam ją na brzegach i zaczęła ładnie schodzić z paznokci.
 
Starałam się omijać skórki, żeby nie walczyć z korektą, ale okazało się, że przedobrzyłam w drugą stronę - między lakierem a skórkami zostało za dużo niedomalowanego paznokcia i to też nie wyglądało estetycznie. No cóż, jeszcze trochę nauki przede mną zanim zacznę idealnie malować, ale ponoć ćwiczenie czyni mistrza ;-)
 
A teraz kilka zdjęć:



 

sobota, 28 czerwca 2014

KICKS - Cloudy mist

Witam Was po małej przerwie.
Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy i już jestem po tegorocznym długim urlopie. 2 tygodnie minęły jak z bicza strzelił i trzeba wracać do rzeczywistości. Obydwoje z moim chłopakiem lubimy podróżować i staramy się wybrać coś, co będzie kompromisem między jego upodobaniami a moimi. W ten sposób padło na Szwecję i Norwegię.Nie wiem, czy osoby tu zaglądające też są ciekawe świata, więc pominę szczegóły naszego urlopu, napiszę tylko, że było super i jestem zauroczona norweskimi fiordami ;-)

W Szwecji większości czasu spędziliśmy w Sztokholmie, oprócz zwiedzania był też czas na zakupy. Jak Szwecja to oczywiście H&M. Na dwóch dużych ulicach w centrum miasta naliczyłam 5 sklepów tej marki. Nieźle, prawda? Jako ciekawostkę dodam, że można tam znaleźć nie tylko kosmetyki tej firmy, ale też inne, np. IsaDora, Maybelline, Max Factor, L`Oreal. Oprócz tego co krok drogerie (perfumerie) KICKS. Czy wiecie, że należą one do H&M`u? No więc skoro to szwedzka marka, to musiałam wypróbować ich lakier. Zdecydowałam się tylko na jeden - blady szarawy róż o nazwie Cloudy mist.
 
Co mogę o nim powiedzieć?
Pierwsze wrażenie nie było zbyt dobre - pierwsza warstwa kryje nierówno i wygląda okropnie. Druga już lepiej, a przy trzech jest ładnie. Wydawało mi się, że lakier jest zbyt rzadki i miałam problemy z nałożeniem. Za to urzekł mnie kolor i postanowiłam dać mu drugą szansę. Dziś lepiej mi się z nim współpracowało. Nałożyłam 3 warstwy, lakier wysechł szybciutko (ok. 20 min). Trwałość mogę określić jako średnią - trzeciego dnia pojawiły się maleńkie odpryski, które przy takim odcieniu nie są zbyt widoczne. Generalnie jestem na tak, chociaż lakier do najtańszych nie należy - za 10 ml buteleczkę zapłaciłam 69 koron, czyli ok. 30 zł (były jeszcze mniejsze, na dodatek w promocji za ok. 5-10 zł, ale zupełnie nie moje kolory).
 
A tak prezentuje się mój wakacyjny nabytek:
 




środa, 11 czerwca 2014

Staruszek Inglot

Lubicie Inglota?
Ja kiedyś uwielbiałam, potem odkryłam inne marki, ale sentyment pozostał...
Pamiętam czasy, kiedy buteleczka lakieru w małej drogerii kosztowała 5 zł (oj, dawno to było, dawno). Od tego czasu dużo się zmieniło, teraz płacimy za lakier 21 zł, ale za to możemy godzinę stać w ładnym sklepie w centrum handlowym i gapić się na ścianę we wszystkich kolorach tęczy ;-)
 
O ile dobrze pamiętam to mój lakier liczy sobie 2,5 roku. Jak widać na załączonych zdjęciach (dopiero teraz zorientowalam sie, ze tego nie widac) - używałam go i to duuuużo - zostało ok. pół buteleczki. Trzyma się świetnie, no prawie...zaczął zmieniać kolor - na ściankach jest jaśniejszy, a dno zupełnie się utleniło. Natomiast konsystencja jest taka sama jak w dniu zakupu, a na pazurkach nadal prezentuje się ładnie. Nawet bardzo ładnie - błyszczy tak, jakbym użyła topu. Numer tego lakieru to 143, kolor ciężko mi określić - czerwono-różowy, z domieszką wiśni lub buraczka, nieco metaliczny, z mikroskopijnymi drobinkami, które widać tylko w mocnym oświetleniu. Nie jest to często spotykany odcień.
 
Tak prezentuje się w pełnym słońcu:


 

 
A tak w cieniu:

 
A tu wlazłam w drzewo sąsiadów, żeby ukryć okropne zbuntowane skórki :

 
 
Podsumowując - jest to dobry lakier, mimo rzadkiej konsystencji dobrze nakłada się na paznokcie, nadaje się do water marble. Mogę przyczepić się jedynie do trwałości - u mnie wytrzymuje 2, max. 3 dni i odpryskuje. No i cena mogłaby być niższa ;-)
 
Ok, to tyle przyjemności. Wyłączam swój prywatny laptop i odpalam służbowy. Mój szef to dobry człowiek, ale dlaczego zawsze bierze urlop, jak trzeba przygotować prognozę na 6 kwartałów??? A ja też już jedną nogą na urlopie, więc chciałabym zrobić jak najwięcej :)

wtorek, 10 czerwca 2014

Niebieski Golden Rose

Na pierwszy ogień z moich ostatnich zakupów poszedł GR Rich Color nr 49. Piękny głęboki niebieski, powiedziałabym chabrowy. Jest to moje pierwsze podejście do tej serii (wiem, wstyd, że tak późno ;-)) i muszę przyznać, że bardzo dobrze mi się nim malowało. Pędzelek taki jak lubię - nieco grubszy, równo przycięty, konsystencja dosyć rzadka, ale nie rozlewa się, schnięcie szybkie. Jestem zdecydowanie na TAK!
 
Tak prezentuje się w pochmurny, lekko deszczowy dzień:






 
 
Ale zaraz, zaraz, ja już gdzieś ten kolor widziałam...
 
 
Ach, to Essie Mezmerised - odrobinę ciemniejszy, ale przyznacie, że są podobne.
 
Jak widać na załączonych obrazkach - potrzebuję wakacji - nawet moje skórki się zbuntowały :(
Byle do piątku :) Ścinam pazurki na krótko, przez 2 tygodnie zero malowania i innego męczenia.
 
Miłego wieczoru!


sobota, 7 czerwca 2014

Nowe nabytki

Tak jak już pisałam wcześniej - tydzień temu wybrałam się do Polski.
Planowałam zajść do Golden Rose i udało się - zaszalałam i wyszłam z sześcioma nowymi lakierami :) Weszłam do Carrefour`a po kilka rzeczy i natknęłam się na stojak z lakierami Delii - wzięłam jeden na spróbowanie. Przy okazji mała niespodzianka - w sklepie cena 4,99 zł, a na rachunku - 3,54 zł. Może akurat jakaś promocja była. Na koniec nieplanowane zakupy - można powiedzieć, że z rozpaczy ;-) Otóż mój facet strasznie długo ogląda i wybiera wszystko, co chce kupić. W końcu nie wytrzymałam i zostawiłam go w sklepie sportowym i poszłam do Rossmana obok. Kupiłam sobie śliczny miętowy Lovely oraz 2 odżywki. 3 kroki dalej jest Super Pharm i tam wypatrzyłam Life, o którym napisałam tu. Mieli też lakiery MIYO, ale wyglądały jak z ubiegłego stulecia, tzn. zaschnięte lub zważone. No, ale jak się stawia coś na dolnej półce, niemal na podłodze, to nic dziwnego, że klient nie zauważy ;-)

Teraz mała prezentacja moich polskich zakupów:
Golden Rose Rich Color - od lewej nr. 68, 38, 49 i 41



Na kolejnym zdjęciu też od lewej:
Life nr 24
GR Color Expert nr 17
GR Paris nr 222
Lovely nr 2
Delia Cosmetics nr 170 (w rzeczywistości jest to jaśniutki żółty)
Odżywki Lovely Silky Power i Nail Growth



Ale to jeszcze nie koniec szczęścia :)
Wczoraj mój chłopak poinformował mnie, że przyszła jakaś paczka z Singapuru z elektroniką.
Hmmm, nic takiego nie zamawiałam, szczególnie z Azji. Rzeczywiście na kopercie była deklaracja, że jest to elektronika, na dodatek prezent! Ostatnio zamawiałam tylko lakier i naklejki w USA i już wiedziałam, że to przesyłka z Born Pretty Store :) Ale ok, wszystko doszło jak trzeba i to się liczy.
W BPS kupiłam lakier holograficzny nr 11 i naklejki wodne, które to prezentują się tak:
 
 
 
 



 
P.S. Mały test na spostrzegawczość - co jest nie tak z drugim zdjęciem GR Rich Color?
Lustrzane odbicie na szklanym stoliku idealnie pokazało kolory, więc nie mogłam odmówić sobie wstawienia tego zdjęcia :)

Liebster Award :)

Hej,

Niedawno dostałam nominację do Liebster Awards od Natalii z http://zmiloscidopaznokci.blogspot.nl/.
Dziękuję bardzo!

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Jest przyznawana dla blogerów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował".

Mam mały problem z nominacją blogów, więc na razie pominę tę część.

A oto pytania Natalii i moje odpowiedzi:

1.Dlaczego zaczęłaś prowadzić bloga?
   Jestem pod wrażeniem niektórych blogów i chciałam zobaczyć, czy też będę potrafiła :)
2.Twój życiowy największy sukces?

    Ułożenie sobie życia w zupełnie nowym środowisku z daleka od rodziny i przyjaciół.
3.Jakie posty lubisz czytać - o czym?

   Oczywiście pazurkowe oraz tzw. życiowe.
4.Jakich produktów używasz do codziennego makijażu?

    Niezbyt wielu: cienia do powiek i tuszu :)
5.Kolor jasny czy ciemny na paznokciach?

    Ciemny!
6.Bez jakiego kosmetyku nie wyobrażasz sobie makijażu i jest Twoim numerem 1?

    Bez tuszu do rzęs, nie mam ulubionego, ostatnio używam Gosh i jestem zadowolona.
7.Czy masz jakiś ulubiony blog,który odwiedzasz regularnie?

   Tak, lubię www.swiatlakierow.blog.pl.
8.Kupujesz kosmetyki,lakiery zaplanowane i sprawdzone czy "bierzesz w ciemno" i "idziesz na żywioł"?

    Pół na pół ;-)
9.Jakie jest Twoje największe marzenie?

    Oj, znalazłoby się kilka i ciężko wybrać to największe.
10.Wzorek na paznokciach czy może gładkie jednokolorowe?

     Do niedawna jednokolorowe, ale ostatnio zaczęłam bawić się w zdobienia.
11.Co Cię drażni u innych ludzi?

    Zawiść.

To tyle.
Jeżeli macie inne pytania - chętnie odpowiem.
Jeśli ktoś chcę być przepytanym niech da znać.

środa, 4 czerwca 2014

Life`owy shake jagodowy

Wróciłam z króciutkiego urlopu w Polsce zaopatrzona w kilka nowych lakierów (może jutro pokażę wszystkie nabytki).
Najbardziej urzekł mnie fioletowy Life z białymi i czarnymi kropeczkami i sześciokątami. Moje pierwsze skojarzenie? Jagodowym shake :)
Od razu musiałam go użyć. Myślałam, że będzie łatwo i przyjemnie. Niestety, lakier jest prawie przeźroczysty - typowy top, więc musiałam użyć czegoś jako bazy. I znowu zonk - lakier najbardziej pasujący odcieniem nie bardzo chciał współpracować, więc padło na niezawodny KIKO (tak na marginesie - gdybym miała wybrać jeden jedyny lakier to wybrałabym ten właśnie odcień, który zobaczycie poniżej). Efekt wyszedł nieco inaczej od zamierzonego, ale mnie się podoba.
 
Trochę danych technicznych:
Na zdjęciach lakier Life nr 24 oraz KIKO nr 414 z serii Satin.
KIKO nakłada się przyjemnie - konsystencja nie za gęsta, nie za rzadka, wygodny pędzelek, schnie w przyzwoitym czasie. U mnie ten lakier wytrzymuje ok. 3 dni.
Life to po prostu top - przez ogromną liczbę drobinek jest nieco glutowaty, nakładanie to trochę loteria, jednak nie jest źle ;-)
 
A tak oto prezentują się te lakiery (przepraszam za pewne niedoskonałości - zauważyłam je dopiero po zrobieniu zdjęć):
 
 






Co myślicie o takim mani?

środa, 28 maja 2014

Szaraczek

Za oknem szaro i ponuro, a lakier, który mam na paznokciach idealnie to odzwierciedlał.
W sobotę idę na wesele i stwierdziłam, że szary - mysi kolor będzie idealnie pasował do mojej zielonej sukienki. Zaopatrzyłam się w Rimmel 60 seconds nr 3116 E. Napis na opakowaniu zapewnia, że jest to jednowarstwowiec  i schnie w minutkę. Guzik prawda!
To co widzicie na zdjęciach to moje trzecie podejście do tego lakieru - pierwszy raz pomalowałam dosyć późno wieczorem i użyłam wysuszacza Eveline. Prawie natychmiast pojawiły się brzydkie bąble. Pomyślałam - ok, moja wina i zmyłam. Drugi raz wzięłam się za paznokcie wcześniej, zrobiłam to na spokojnie, dałam im samym wyschnąć i znowu bąble, już mniejsze, ale jednak. Trzeci wyszło lepiej, ale przy mocnym świetle można dopatrzeć się kilku małych bąbelków i odgniotków od pościeli.  Tak więc z tymi 60 sekundami to jedna wielka ściema.
1 warstwa - dobre sobie...ja przy 3 widzę jaśniejsze końcówki paznokci.
Do tego przy chwili nieuwagi potrafi zalać skórki i jakoś tak niewygodnie manewruje się pędzelkiem.
Zawiodłam się i to bardzo. Mam jeszcze blado-różowy kolor z tej serii i on nie wycina takich numerów.
Zobaczcie jak ten szaraczek wygląda na paznokciach:


Ładnie, nawet dobrze czułam się z nim na paznokciach. Ale czy nie uważacie, że na dłuższą metę jest trochę nudny?
No więc zanim zmyłam drugie podejście, dołożyłam niebieskiego cudaka od Claire`s - nazywa się Fireworks i ma numerek 12567. Nie mogłam oczu oderwać, super wyglądały drobinki różnej wielkości. Co Wy na to?


 


I na koniec moja najnowsza fascynacja, czyli stemple.
Do ich wykonania użyłam fioletowego lakieru Yves Saint  Laurent - nr 15 Violet Baroque. Kupiłam go trochę przypadkiem - po Chanel, który jakością nie różnił się od Inglota czy Essence, nie mam ciśnienia na drogie lakiery. W Holandii YSL kosztuje 25 euro (czyli ponad 100 zł), ale będąc w drogerii zauważyłam koszyczek z rzeczami przecenionymi o 70%, a wśród nich lakiery YSL. Nie mogłam nie przygarnąć go za 7,5 euro ;-)
Kolor ma ładny - śliwkowy, pędzelek wygląda na wygodny - jest dosyć szeroki. Jeszcze nie wiem, jak będzie się sprawował podczas malowania - na razie użyłam go tylko do stempli i widzę, że się do tego nadaje. Ponownie użyłam płytki z Mo You London pokazanej tutaj. Oto efekt końcowy:


 


piątek, 23 maja 2014

Nicole by OPI

Poszłam do centrum handlowego kupić coś zupełnie innego, ale po drodze był mój ulubiony sklep.
Sklep jak sklep - tzw. mydło i powidło, ale mają jeden świetny kącik - z kolorowymi kosmetykami różnych firm (np. Sally Hansen, Revlon, L`Oreal). Wydaje mi się, że to są po prostu końcówki serii albo towar, który nie schodzi w normalnej sprzedaży.
Co było dzisiaj? Kartony z lakierami Nicole by OPI. Sporo kolorów, ale nie za bardzo w moim guście. Jedynie kilka wpadło mi w oko. Ostatecznie wybór padł na brokatowe topy - srebrny Imagine if... oraz niebieski Such a Go-glitter.  Obydwa ślicznie błyszczą, szczególnie ten pierwszy. Zobaczcie same:

wtorek, 20 maja 2014

Stemple

Dziś krótko i na temat.
Na lakierze Bell pokazanym wczoraj zrobiłam wzorki przy pomocy stempla.
Stempel i płytka to Pro Plate Collection 07 XL kupiłam w Mo You London. Lakier użyty to Revlon Chance Encounter (podwójny cudak z jednej strony srebrny, z drugiej perłowo biały).
 
Pierwszy raz udało mi się to zdobienie na tyle, że mogę wyjść z nim do ludzi :) Wiem, nie jest idealne - osoby spostrzegawcze zauważą, że gdzieniegdzie wzorek troszkę się rozmazał, ale trudno.
 
Proste i efektowne zdobienie. 


 
 
 
 

poniedziałek, 19 maja 2014

Dobre, bo polskie

Pamiętacie jeszcze to hasło?
Mimo że od kilku lat nie mieszkam w Polsce, nadal mam sentyment do polskich produktów i zawsze odwiedzając rodziców, zaopatruję się w całą masę różnych różności :) W mojej walizce zazwyczaj są kosmetyki rodzimej produkcji. Uważam, że niektóre są świetnej jakości. Bardzo lubię Ziaję.
Ucieszyłam się, kiedy w dużych drogeriach pojawiły się szafy Bell. Pamiętam tę markę z lat młodości, kiedy zaczynałam swoją przygodę z kosmetykami ;-) Ostatnio w moje łapki wpadł lakier Glam Wear nr 542. Jest to ciekawy odcień zieleni - mnie trochę kojarzy się z igłami choinki. Na zdjęciach widzicie nieco przyszarzały kolor - w rzeczywistości jest bardziej nasycony. Muszę popracować nad techniką, żeby kolory wychodziły takie, jak w rzeczywistości :)
 
Co mogę powiedzieć o tym lakierze?
Póki co same pozytywne rzeczy :) Przede wszystkim pięknie błyszczy, nie nałożyłam żadnego topu. Jest to typowy krem, bez żadnych drobinek. Ma wygodny pędzelek średniej grubości równo przycięty, konsystencja dobra - bardziej gęsta niż rzadka, trochę trzeba uważać, żeby nie nabrać za dużo na pędzelek. Pierwsza warstwa daje prześwity, ale po drugiej paznokcie wyglądają ładnie. Schnięcie może nie jest błyskawiczne, ale w miarę przyzwoite, w nocy nic się nie odbiło ;-) Po 24h noszenia lakier wygląda bardzo dobrze. Jest to moje pierwsze podejście do Bella, więc ciekawa jestem ile wytrzyma.Cena również zachęca - nie pamiętam dokładnie, ale coś między 8 a 10 zł. 
Podsumowując - lakier wart uwagi, na pewno skuszę się na następny tej marki :)
 
A co Wy myślicie o Bell?
 
Na zdjęciach duuużo zieleni - trochę gryzą się zupełnie różne odcienie, ale akurat na tych lakier najbardziej naturalnie. Mam nadzieję, że pogoda będzie dopisywać i już niedługo będę mogła Wam pokazać czerwone truskawy :)





 



czwartek, 15 maja 2014

Uroczy drań

Dziś zaprezentuję jeden z moich ostatnich nabytków - jest to lakier Catrice nr 01 o nazwie Royal REDding z serii Crushed Crystals.
 
Dlaczego uroczy?
 
Ponieważ ma piękny ciemnoczerwony kolor z drobinkami, które w słońcu błyszczą jak szalone.
Do tego delikatna piaskowa struktura, przyjemnie chropowata w dotyku, ale nie zahacza o włosy czy rajstopy. Inne blogerki skarżyły się, że lakier bardzo długo schnie - u mnie odbyło się to szybko i bez problemów.
 
Dlaczego drań?
 
Walczyłam, walczyłam, ale niestety nie udało mi się uchwycić na zdjęciach całego jego piękna.
Po drugie rozczarowała mnie trwałość - pomalowałam wczoraj wieczorem, a już dziś rano zauważyłam starte końcówki :( Poprzednio nosiłam go chyba 2 dni i pojawiły się odpryski.
Po dwóch warstwach nadal troszkę widać jaśniejsze końcówki paznokci, więc ja dałam 3 cienkie.
Nie wiem, czy to uroda Catrice, czy jakaś nieudana partia, ale obydwa lakiery tej marki, które posiadam, mają z jednej strony krzywo przycięte pędzelki. Dla mnie lepszy byłby symetryczny. 
 
I co z tym fantem zrobić? Polecić, czy odradzić?
 
Chyba jednak polecę za ten przepiękny kolor. Jest to typowo "weekendowy" lakier, więc w tygodniu do pracy można nosić coś trwałego (i bardziej stonowanego ;-)), a ostatnie 1-2 dni zaszaleć.
 
A teraz Jego Królewska Czerwoność na zdjęciach ;-)